Całą noc śniło mi się, że zdecydowałam się na konfrontację. Stanęłam na przeciwko osoby, która mnie zraniła i powiedziałam jej o wszystkim co kotłuje się we mnie od roku. We śnie czułam najpierw gigantyczną ulgę, a później zawód, bo skonfrontowana ze mną osobą po wręczeniu mi słoika buraków (???) wsiadła w samochód i odjechała bez słowa.
Obudziłam się z silną potrzebą dokończenia rozmowy, która nigdy się nie wydarzyła.
I tak sobie myślę, że często ktoś opowiada mi o gigantycznej potrzebie konfrontacji, o tym jak przyjaciel go zranił, chłopak rozczarował a członek rodziny okazał się obcy. Bardzo często w rozmowach podlewanych winem, szykujemy piękne scenariusze i mocne słowa prawdy.
I zazwyczaj te plany spełzają na niczym, a my odpuszczamy temat.
Dlaczego? Ja myślę sobie tak:
Boimy się, że faktycznie przesadzamy. Wyolbrzymiamy, dzielimy włos na czworo, jesteśmy zbyt emocjonalni i nadwrażliwi. Nie powiemy, bo ktoś nas wyśmieje, ktoś będzie w szoku, że możemy mieć problem O COŚ TAKIEGO. Wytrąci nas tym samym z równowagi, a my okażemy się śmieszni.
Boimy się, że sytuacja się zmieni. Relacja jest jaka jest, ale istnieje. W razie czego masz się do kogo odezwać. Może i mam żal, może i nie czuje się dobrze z konkretną osobą, może mnie skrzywdziła, ale jest i nie wiem, jak będzie bez niej.
Boimy się, że sytuacja się… Nie zmieni. Powiemy komuś, co nam zrobił, dlaczego jest nam trudno albo czemu jesteśmy zawiedzeni. A ta osoba przyjmie to, nawet się nie zdenerwuje i dalej będzie robiła to samo. Wtedy nasz cały wysiłek pójdzie na marne i poczujemy, że kolejnym krokiem jest zerwać relacje, ale… Boimy się. Tu patrz wyżej.
W każdym punkcie chodzi o odsłonięcie brzuszka i potrzebę reakcji, to przyznanie: hej, skrzywdziłeś mnie, zmień się, zrób coś – oczekujemy reakcji na naszą reakcję i boimy się, że jej zabraknie i wtedy – gdzie skierujemy nasze emocje?
I tu dochodzę do moich własnych, największych wątpliwości i zmagań. Czy szczera rozmowa, nawet kończąca relację, jest nieunikniona? Czy jeśli nie skonfrontujemy się, ten ból będzie w nas rozrastał, przejmował kontrolę nad myślami i nie pozwalał odpuścić?
A jeśli nie, to jakie są inne metody?
Pisałam listy, prowadziłam rozmowy w głowie, opowiadałam osobom nie z sytuacji, na nic. Żal ciągle jest, poczucie niesprawiedliwości już nie męczy mnie w ciągu dnia, ale przychodzi całkowicie niespodziewanie we śnie.
Czy wobec tego – konfrontacja jest jedynym sposobem na świadome przeżycie i pogodzeniem się z tym co się stało? Nawet jeśli konsekwencje naszej decyzji będą bolesne i to dla obu stron konfliktu?
ajajaj.

